To się nazywa plener z przygodami. Zanim dotarliśmy z Agata i Rafałem na upragnioną sesję,
mój nowiuśki samochód prosto z salonu (miałam go tydzień) został porządnie obity.
Na szczęście nie ma to jak, szybka reakcja Hody, pakiet assistanc i samochód zastępczy.
Dzięki temu mogliśmy dotrzeć nadal do celu. Teraz gdy patrze z perspektywy czasu
ten zakup był dobrą inwestycją. W innym przypadku musielibyśmy wracać do domu :(.
Cieszę się że moi Młodzi nie muszą się martwić czy ich Fotograf dojedzie na miejsce o czasie.
A poniżej dosłownie kilka klatek z pamiętnego dnia.....






A pod koniec sesji najwięcej humoru... jak zawsze.